niedziela, 9 sierpnia 2009
Szybkim spacerkiem po Toruniu
Czytający ludzik na oknie biblioteki
teatr Baj
a to jest kobieta, która widziała smoka toruńskiego, chociaż może tylko tak opowiadała, żeby odwrócić uwagę od innych faktów... ona jest sama w sobie bardzo tildowa, w rysach twarzy i postaci, czyżby więc nasze tildy czerpały z dobrych gotyckich wzorów?
aniołek cepeliany, może być wzorem do zimowych robótek, bardzo płaski był, ciekawe czy to zamierzony efekt...
lala ze skansenu
żabka od flisaka podrywana przez gołębie
i takie świetne bociany w sklepiku na Mostowej
Tymczasem u mnie mała wakacyjna podróż. Mąż miał życzenie odwiedzić Toruń. Załatwił opiekę dla dzieci, więc pojechaliśmy. Do celu prowadziła nas nawigacja zakupiona jakiś czas temu w Biedronce, a powołana do działania przez kolegę - prowadziła dobrze, radośnie pokrzykując od czasu do czasu. Po ulokowaniu się w hoteliku i po mojej zwycięskiej potyczce z bankomatem udaliśmy się na zwiedzanie miasta. Prowadziłam, bo byłam tu wcześniej. Każdą uliczkę Starówki przeszliśmy kilka razy, Nowego Miasta też. Obowiązkowa była wizyta w Muzeum Etnograficznym, bo uwielbiam te klimaty. Było cudownie. Zwłaszcza zachwyciła mnie wystawa prac Bogdana Lesińskiego "Malowana księga duszy". Cudowna kolorystyka jego prac, użyte motywy, sposób przedstawiania postaci i ponadczasowa ludowość, wszystko to było na tyle poruszające, że kupiłam sobie katalog, aby czasem patrzeć na te obrazy.
W skansenie wychwytywałam pewne perełki, takie jak zabawki dziecięce, szmaciane laleczki, ale i żabkę z materiału siedząca na drewnianym nocniczku. Bardzo mi zależało na zdjęciu żabki, jednak nie wyszło, czego pewnie nie odżałuję - albo zdobędę je innymi kanałami:)
Odwiedziłam też bosko zaopatrzoną pasmanterię na ulicy Kopernika. Dla mnie to był szok. Przyzwyczajona jestem do lokalnych sklepików, gdzie wstążeczki i tasiemki reprezentowane są na kilku szpulkach i tyle. A tymczasem moje zmysły zostały poruszone setkami, czy tysiącami wręcz możliwości kolorystycznych. Zresztą tam było wszystko: guziki, korale, wełenki, filc, aplikacje i narzędzia. Świadomość tego, że na ulicy stoi mąż i czeka nie pozwoliła mi się przyjrzeć dokładnie temu wszystkiemu - ale pewne zakupy wstążeczkowe poczyniłam, co mnie cieszy.
Toruń mnie zachwyca i dobrze się w nim czuję. Mąż też jest zadowolony, ciągle wspomina jak szukaliśmy pomnika flisaka, który nam się chował umiejętnie.Zamieszczam kilka zdjęć takich może mało toruńskich, ale są stamtąd :)
Etykiety:
moje wyjazdy
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Tylko pierwsze zdjęcie mówiło mi,że to Toruń.Jak ciekawie można pokazać różne miejsca
OdpowiedzUsuńttp://brbaratoja.blog.onet.pl/
Fajnie Aniu, że mogliście się gdzieś z męzem sami wybrać, my na razie przy naszych bliźniakach to tylko sami po zakupy (czasami to bardzo męczące, tym bardziej,ze wczesniej wyjeźdzaliśmy dużo i często), ale myslę, że jeszcze tylko ta zima i bedziemy ruszać chociaz w blizsze okolice. Pozdrawiam Rodzinkę.
OdpowiedzUsuńDzieciaczki się udało rozlokować po rodzinie. Pewnie to się nie uda w przyszłości. Ale przyznam, że się trochę wyciszyłam i było warto.Chyba było.
OdpowiedzUsuńooo, będąc w Toruniu też napstrykałam parę fotek tym ludzikom wtopionym w mury - bardzo mi się podobały - zresztą jak klimat i spokój Torunia
OdpowiedzUsuń