wtorek, 25 sierpnia 2009
Królewna i Jeż
Siedziała w parku obok placu zabaw.
- Masz koronę, jak czerwone jabłuszko - usłyszała. Był Jeżem. Usiadł obok na ławce. Uśmiechnął się, ale widać było, że się jeży. Rozmawiali długo o ty, jak lato mija. Że wszystko mija i nie jest to złe, tylko czasem smutne. Bo na wiele spraw można patrzeć właściwie dopiero z perspektywy przemijania.
Jeż był w porządku. Postanowili się spotykać i rozmawiać. I robili to, za każdym razem dłużej. Mówili o przeróżnych sprawach, każdy temat był ważny i ciekawy. Czasem udawało się Królewnie wsuwać palce pomiędzy jego kolce i głaskać go po ciepłym ciele. Czuła wtedy, jak spokojnie bije jego serce. Taki inny, a bliski.
Zbierali jabłka. Chowali je w spiżarni, w skrzyniach wyścielonych pachnącą słomą. Dużo jabłek, pełnych soku i słońca, na długą, mroźną zimę, która ma nadejść. Będą w sam raz na wspólne podwieczorki.
Etykiety:
depresanki,
uszyte
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
U Ciebie Aniu jak zwykle śliczności (zazdroszczę) i pozdrawiam ciepło. Gośka
OdpowiedzUsuń