To było wręcz niezwykłe doświadczenie. Nie pamiętam, żebym tak intensywnie, odczuwała kiedykolwiek samotność. W takim tłumie czuć się samotną, to się może wydać niemożliwe, a jednak. Oczywiście to niczyja wina. To tylko ja nie umiem nawiązywać kontaktów z ludźmi.
Na szczęście była muzyka, cudowna, w ogromnej ilości. Wybrałam scenę folkową, bo mniejsza, delikatniej nagłośniona, no i rytmy takie jakie lubię. Dla mnie folk to dźwięki nasycone ludowością, głównie z naszego kręgu kulturowego, czyli słowiańskie. A tymczasem to, co można było usłyszeć na woodstockowej scenie, to folk z najróżniejszych zakątków globu - i to było cudowne.
Moi faworyci to ukraińskie zespoły: Rusyczi, Yoghurt i Atmasfera. Świetne były także polskie kapele. Zresztą dwa dni spędziłam pod Małą Sceną i podobało mi się w sumie wszystko. Wielki plus dla prowadzącego, Tomasza Lenarda, człowieka z ogromną duszą, czekało się wręcz na jego kolejne wejścia.
W przyszłym roku jadę tam znowu :)
zespół Rusyczi
zespół Atmasfera
kwiaty we włosach
jazdy na desce pod fontanną grzybkiem
zakochani
środa, 5 sierpnia 2009
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz